środa, 28 listopada 2012

Bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz...

Wielki ziab nadciagnal nad Hiszpanie, spadl snieg...
Myslalam, ze wszytskie owady juz spia snem zimowym, a tu pojawil sie Bzyku! :)







wtorek, 27 listopada 2012

Nowe torebeczki :)

Witam serdecznie!
Minelo troche czasu od ostatniego posta ( nie buiore pod uwage balwankowych zdjec). A to dlatego, ze jakies 2 tygodnie temu, moj biedny laptop poszedl z dymem. Doslownie!! Zalaczylam go i spod klapki nad klawiatura poszedl smierdzacy, czarny dym....:(
Dlatego teraz pisze na komputerze, ktory nie ma polskich znakow. I co nie znaczy, ze jestem jakas ignorantka, jesli chodzi o nasz jezyk ;))
Ok, koniec tlumaczen. Wpadlam tutaj, aby Wam zaprezentowac 2 nowe, ukonczone dzisiaj torebki z trapillo. Mala i duza. Mala jest koloru szarego, z czerwonymi (w zasadzie, bardziej bordo) dodatkami. Duza jest w mojej ulubionej gamie kolorow: kawa z mlekiem i turkus.
Oto one. Mam nadzieje, ze Wam sie spodobaja:)

Buziaki!














piątek, 9 listopada 2012

Ostry atak turkusu ;)))

Oj, wzięło mnie na turkus, wzięło:) Jest to zdecydowanie mój najukochańszy kolor.
 Od zawsze i na zawsze:)
I jeśli połączyć turkus z beżem.... mmmm. Tutaj prezentuję wyniki melanżu:





















Jak Wam się podoba? :)

Buziaki!


niedziela, 4 listopada 2012

A to tak, w ramach wykorzystywania resztek....

Znudzona nieustannym dzierganiem bałwanków, postanowiłam wziąć troszkę oddechu i oderwać się od białej włóczki. Pierwszą rzeczą, za jaką się wzięłam było pakowanie zamówień - jutro wylatują paczki dla Ani i Małgosi - dziewczęta, możecie już ich wyglądać ;)
A potem.... potem pogrzebałam w moim kufrze z włóczkami i znalazłam resztkę pięknej, puchatej, beżowej włóczki. Niestety, jej ilośc była tak niewielka, że wystarczyła mi jedynie na zrobienie maleńkiej torebusi przekładanej przez ramię. W sam raz na zakupy (oczywiście, zmieści się tam tylko portfel i telefon, ale ja i tak zawsze chodzę na zakupy z wózkiem ;))
Oto ta bida....






buziam Was mozno!

czwartek, 1 listopada 2012

Strachy na lachy, czyli....

.... nasza dzisiejsza wizyta w opuszczonym domu!
Jest taki dom na uboczu, który często mijamy, jadąc samochodem i zawsze rozmawialiśmy, tzn. David i ja, o tym, że byłoby fajnie zobaczyć go z bliska.
I dzisiaj, po nocnym oglądaniu horrorów, z reżyserską wersją "Egzorcysty" na czele, ruszyliśmy ku przygodzie.
Dom, w promieniach słońca, urzeka. Ta typowa dla opuszczonych budynków melancholia plus bujna zieleń wokół robi wrażenie.... Natomiast, po zachodzie słońca, hmmm, można się strachu najeść. Szczególnie, jeśli się połyka od lat książki S. Kinga i widziało się amerykańskie, kiczowate, horrory o młodzieży zagubionej w opuszczonych miastach, lasach, czy domach, hhehhehe ;)))

Sami oceńcie...